poniedziałek, 23 września 2013

A w Holandii lubię... Verjaardagskalender!

Co tak naprawdę lubię w Holandii, co mnie zachwyca, inspiruje. Co bije po oczach przybywających tu turystów, a co jest miłą niespodzianką dla mieszkających w Holandii obcokrajowców. Co było dla mnie obce, a teraz żyć bez tego nie umiem. Trochę kultury i tradycji holenderskiej, trochę moich obserwacji i bardzo subiektywnych opinii. Kolejność tematów raczej przypadkowa, wywołana miłym wspomnieniem czy szarą codziennością.
Krótki poniedziałkowy wpis na dobry początek kolejnego tygodnia :)


A w Holandii lubię... vol.1- Verjaardagskalender!  


link

Nawiązując do jednego z ostatnich wpisów - Verjaardagskalender to holenderski kalendarz urodzinowy.
Prosta sprawa. Wąski, papierowy kalendarz z kolumnami do wpisywania imion solenizantów, członków rodziny oraz najbliższych przyjaciół. Cóż w nim niezwykłego? Niby nic, a jednak! Kalendarz ten wisi zawsze (niech mnie ktoś poprawi, jeśli się mylę) w toalecie. Najczęściej na drzwiach, na haczyku lub na gwoździu.


link i link

Jest wiele modeli kalendarzy urodzinowych, tak jak i zwykłych kalendarzy jednorocznych. Są też projekty DIY oraz bardzo popularne kalendarze drukowane na zamówienie, ze zdjęciem dzieci, kota czy całej rodziny :)
Powyżej i poniżej kilka przykładów z czeluści internetu.


link i link



link

link i link

link

Oczywiście cel jest jeden- by nie zapomnieć o urodzinach najbliższych, wieszamy go w miejscu często odwiedzanym :) Niby fajnie, ale z drugiej strony, czy będąc u szefa na oficjalnym obiedzie noworocznym i korzystając z wc, naprawdę muszę wiedzieć, że ciocia Kazia czy wujek Zdzisiu w przyszły piątek kończy 76 lat? ;) Pal sześć, gdy znam Kazie czy Zdzisia...


link

W każdym razie śmieję się i śmiałam, a jednak zakupiłam i mam swój własny verjaardagskalender...
No bo tyle dzieci się porodziło i ja naprawdę zapominam, pamięć już nie ta!


link


Poniekąd będąc u kogoś w gościach, gdy nie znajdziemy siebie w 'kibelkowym' kalendarzu, można się dopisać. Ale to zobowiązuje i trzeba pamiętać o zaproszeniu gospodarza na swoje urodziny, które tu, w Holandii, są wyjątkowo ważnym dniem. Ale to już temat na kolejne wpisy...

Pozdrawiam ciepło!
g.

PS. Znalazłam bardzo fajny verjaarsdagkalender gotowy do wydrukowania, jakby ktoś chciał... tak po holendersku, to TU.



18 komentarzy:

  1. Podoba mi się! U nas zawsze urodziny to ważny dzień, a zapomnieć o dniu urodzin swojej przyjaciółki (kurtyna opada). Okropność! Za bardzo przyzywczaiłam się do przypominajek facebookowych, skypeowych, a nie zawsze z kalendarza przepisuję wszystkie urodziny, a tu taki prosty wynalazek!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, właśnie.. Mi się niestety zdarza zapomnieć :(

      Usuń
  2. Haha! Genialne :) Swoją drogą chętnie bym z czasem dowiedziała się "ciemnej" stronie mieszkania w Holandii, choć zdaje się, że nie masz tego w planach. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No kto wie, jak się rozpędzę... :) Ale nie obiecuje, nie wiem :)

      Usuń
  3. bardzo mi się podoba! i nawet miejsce strategiczne na tenże! my co roku dajemy Dziadkom kalendarz z fotami Lenona na święta, cały rok daje okazję do wspominania fajnych momentów z poprzedniego a i daty jest gdzie zapisać!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. marla, sami robicie czy zlecacie?

      Usuń
    2. o, marla! ja tak samo.... albo robię zbiorczy kalendarz ze wszystkimi dziećmi w rodzinie :)

      Lucy, ja zamawiam albo na ufoto.pl albo przez rossmanna, ściągasz sobie taki program i pykasz, potem wysyłasz do wydruku (tym programem), a potem tylko musisz odebrać ;)

      Usuń
    3. No miejsce jak miejsce, w sumie dobrze to wymyślili, ciężko nie zerknąć na kalendarz :))) A i takie 'robione' kalendarze są tu bardzo popularne, zresztą nie tylko kalendarze- na wszystkim można mieć fotkę :)

      Usuń
  4. Ja sobie skorzystam..świetny pomysł....suuuuper:) chociaż w Wc go nie powiesze:P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no czemu, czemu? Zawsze możesz powiedzieć, że pomysł od Holendrów :)

      Usuń
  5. i znów przyjemne retro :)
    ja mam swojego moleskine'a, którego dostałam od pshoom i mimo, że jestem chaotyczna, rzadko planuję, kocham go miłością wielką. przypuszczam, że powiesiłabym jego wersję kibelkową w obu toaletach. zresztą wszystko zależy od wzornictwa - ten twój osobisty puszcza do mnie oczko ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. właśnie, właśnie... pamięć nie ta, a tu wysyp jakiś i trudno tak wszystko ogarnąć. Ja sobie zawsze zaznaczam na początku roku, wieszając nowy kalendarz.
    No ale nie to jest ważne, tylko fakt, że jestem w błędzie wieszając go w kuchni.... przecież kibelek to takie rewelacyjne miejsce! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. świetne są te z przyczepianymi kółeczkami :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ale na żywo jeszcze takiego nie spotkałam. Pomysł super :)

      Usuń
  8. Sympatyczny pomysł! Zdecydowanie "It's a dutch thing" ;) ach!

    OdpowiedzUsuń

Dzięki za każde słowo!

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...