-No, że jak? Nie chodziła do 18 miesiąca i Państwo nic z tym nie zrobili?!!
-W Holandii się nie robi... do 18 miesiąca jest wciąż ok.
-No nie no! 14, 16 miesiąc to max. Państwo już dawno powinni być u neurologa, szukać przyczyny, coś może być nie tak!
-No ale chodzi, zaczeła w 18 miesiącu. Jak kaczuszka chodzi. Zabawnie, macha rączkami na boki.... czasem lewej nóżki nie zgina... Dlatego przyszliśmy, żeby usg zrobić. Dla pewności.
Podotykał, pomarudził. Mówi, że nie wydaje mu się by było coś nie tak... Jaga poproszona o przejście wzdłuż gabinetu, wystartowała jak modelka, perfekcyjnie... Jak prawie nigdy.
-Usg dzieciom w tym wieku już się nie robi. Będzie rentgen. Proszę z tym do mnie wrócić.
Pojechaliśmy na prześwietlenie. S. wściekły, mówi że już by najchętniej do tego dziada nie wracał... Trzymam to zdjęcie w rękach i widzę, że kiepsko to wygląda. Nie trzeba być lekarzem by widzieć różnice między prawym, a lewym biodrem. Wchodzę sama, podaje zdjęcie, a on milczy i tylko trochę mu sie broda rusza, jakby ze złości...
-Nie jest dobrze... No nie jest. Jest źle. Niespodziewałem się.... Lewy staw biodrowy zwichnięty, dyslokacja, dysplazja... Ile ona ma??
A mi jakoś ciemno przed oczami, szybko myślę, co ja teraz robie? Aa, doktorat kończe. Najwyżej nie skończe... Jak bardzo jest źle? Czyli, że co teraz? S. mogłeś tu ze mną wejść... Słyszę z korytarza piski i śmiechy Jagodziny.- 20 miesięcy.
-Operacja. Tylko operacja! Wypisuje skierowanie na kliniki do Wrocławia.- I kręci tym zdjęciem w każdą stronę. -No tylko operacja, no nic już w tym wieku nie da się zrobić. Nie w takim stanie... Za późno...
Potem potoczyło się w sumie szybko. Choć nie we Wrocławiu, a w holenderskim Assen. Za miesiąc 25 marca, po długich 9 miesiącach, zdejmujemy szeleczki, które są kontynuacją nastawiania stawu bezoperacyjnie (zamknięta repozycja pod narkozą) i będziemy słuchać co mądre głowy mają do powiedzenia. A decyzje wciąż się zmieniają... Oby efekt był jak należy, bo leczenie trwa już rok.
Szeleczki nie takie straszne. W życiu codziennym z pewnością łatwiejsze niż gips. Choć i gipsik Jagoda w pewnym sensie pokochała. Poradziła sobie z nim tak jak to tylko dzieci potrafią, na swój bezproblemowy sposób... A szelki traktuje już jak niezbędną część garderoby. Wiem, że wyrzucenie ich nie będzie jednodniowym procesem...
maj 2012 |
lipiec 2012 |
No więc Kochani- byle do wiosny!!!
I niech już w końcu przyjdą cieplejsze dni!
Z pozdrowieniami!
g.
Mocno trzymam kciuki za szczęśliwy finał!!!
OdpowiedzUsuńI byle do wiosny, u mnie niby kalendarzowa jest już od 1 lutego ale za oknem to tak średnio wiosennie.
Dzięki Aniu! ;)) To u Was już kalendarzowa?? Dobry żart ;)
UsuńAle historia...mam ciarki na plecach....ale masz rację...byle do wiosny....wiosną wszystko wraca do zycia:))))
OdpowiedzUsuńNo, już by się troszku cieplej mogło zrobić...No histora z serii mrożących krew w żyłach (ach, mamy kilka takich niestety). Buzka!
UsuńOh... wiesz co? aż mam łzy w oczach jak to przeczytałam... A jak zobaczyłam Jagę to już wogóle mu poleciały! taka niewinna... i takie przykrości ją spotykają... z całych sił trzymam za nią kciuki, żeby wszystko było ok! a co do lekarzy polskich to uważam, że w Polsce, po prostu NIE MA medycyny... przeszłam z moim tatą horror, bo tak jak się teraz traktuje pacjentów to po prostu nie ludzkie... świnie się lepiej traktuje niż ludzi... Pani onkolog mojemu tacie wypisała receptę na tramal w zastrzykach i z premedytacją NIE wypisała specjalnego skierowania na zrobienie tych zasktrzyków... a zwykły lekarz nie może takiego skierowania wypisać... A on cierpiał niemiłośiernie i wszyscy to olewali... takich historyjek to ja mam całą masę... przepraszam, że się tak uzwenętrzniłam, ale poruszył mnie Twój post... :) ściskam was obie cieplutko :)
OdpowiedzUsuńGroszku! Nawet nie chce sobie wyobrażać co przeszła Twoja rodzina, smutek i bezradność :((( Niestety służba zdrowia kuleje chyba wszędzie... Gdy Jagula ten gips miala, zawsze wszystkim tlumaczylam ze ona jest wesola, szczesliwa, jak zwykle (jej pra-babcia np bardzo to przezyla, wiesz ciezko starszym ludziom wytlumaczyc). I nauczyla sie z tym gipsikiem pełzać, w zasadzie wszystko robiłyśmy, piaskownica, plaża. Na balkonie miala miski wody (straszne upaly byly w czerwcu) i lezala sobie w drzwiach, tak by gipsu nie zmoczyc, balkon plywal w wodzie itd itd. Ach, było minęło. Mam nadz ze nie wróci (niestety jest taka opcja:( Ale ale, zobaczymy, będziemy myśleć. Ściskam Cie baardzo mocno!
UsuńByle do wiosny!
OdpowiedzUsuńA lekarz... hm :-/ Bardzo "miły" i "delikatny"
Prawda?? I to taki młody facet był, dziad jeden...ech. Pozdrawiam!
UsuńTrzymam za Was mocno kciuki! I życzę dużo, dużo zdrowia. Ja jako dziecię miałam podobne problemy, noszono mnie w specjalnej wkładce (ale byłam mniejsza od J.) Chodzę normalnie, mam się dobrze:-) Moja Alka też długo nie chodziła, zaczęła raczkować jak już miała skończony rok...miała prawdopodomnie jakiś prykurcz mięśni... Posyłam mnóstwo pozytywnych fluidóww Waszą stronę i czekam równie mocno na wiosnę:))))) Z wiosną lżej na sercu:-)
OdpowiedzUsuńAch, dziękuje!! No mam nadz ze u Jagody też śladu nie będzie ;)) No i byle do wiosny!!! ściskam!
Usuńbidulka :/
OdpowiedzUsuńa wiesz Anitko jak ona sobie super z tym wszystkim radzi? Tak po prostu, zwyczajnie... Zreszta my na codzien też zapominamy, o tych szelkach to zwykle sobie przypominam jak ludzie podejrzanie na mala patrza... wtedy mi sie lampka zapala, aaa no tak, te szelki ;)Identycznie bylo z gipsem, po 3 miesiacach ja juz go nie widzialam jakby ;) Do wszystkiego mozna sie przyzwyczaic ;) Pozdrawiam!
Usuńojoj, bidulka mała! Dobrze, że zdecydowaliście się na mniej inwazyjną "naprawę". Trzymam kciuki, żeby wszystko się dobrze skończyło!!! Bardzo, bardzo mocno!
OdpowiedzUsuńW sumie nie mieliśmy wyboru. Lekarz wybierany przez żonę znajomego (ona też ortopeda) chciał operacje robić, ale wcześniej chciał obejrzeć biodro pod narkozą zobaczyć jak sie zachowuje i był w szoku bo udało się je nastawić, więc dzidziula nam zagipsował. Nawet sobie nie wyobrażasz naszego szoku wtedy, bo to miało być tylko badanie...Zresztą lekarz sam był w szoku, bo niespodziewał się że to się uda ;)Dziękuje za kciuki!!!
UsuńPrzesyłam moc uścisków, częściej czytam niż piszę, ale jestem całym sercem z Wami:)
OdpowiedzUsuńDziękuje! I fajnie, że jesteś i czytasz ;)
UsuńJakie to szczęście, że dzieci łatwo adaptują się do innych (dla dorosłych czytaj: ciężkich) warunków. Stary cap jak ja zrobiłby z tego tragedię, a dziecko zapomina, akceptuje i żyje, ot, po prostu.
OdpowiedzUsuńMy walczymy ze stopami końskoszpotawymi u Młodego i nóżkami prostowanymi na beczce.
Pozdrawiam ciepło
Ajajaj, pierwszy raz chwalę mój telefon, że mi dał wysłać komentarz i to kilkuzdaniowy :). Mój zastępczy laptok głupszy od prymitywnego ajfona jest
UsuńNo to niewiarygodne. Wszyscy przed gipsem nam to mówili, ale naprawdę to trzeba zobaczyć na żywca, żeby uwierzyć. Ot mam gips, phi, nie mogę chodzić ani sie ruszać od pasa do koniuszków palców. No problem! ;)
UsuńAle wiesz, że Jaga gips bardzo pamięta. Czasem coś tam napomknie, że gipsik różowy miała i że chodzić nie mogła. Ale pozytywnie, bez traumy...
Oj to te nóżki pewnie też wymagają 'zabawy'.. Mam nadz że to się naprawi!! Buziaki L.!
Pochwal telefon ode mnie też, proszę!
UsuńPochwaliłam, pogłaskałam i mi wszystko znikło. Telefon mój czułości, jak widać, nie lubi.
UsuńMacie plan na przyszłość - jakiś przybliżony termin powrotu do "normalności" cy cuś?
Nam niewiele pozostaje, Młody nosi obuwie ortoedyczne i "jak opóźniony" (to cytat z pewnej pani mijającej nas na chodniku) wygląda w butach: prawy na lewą stopę i odwrotnie. Trochę pomaga, ale i tak chodzi jak kaczka do środka. Za miesiąc idziemy się kontrolować, ale już wiem, że nie kwalifikuje się na operację, bo postęp jest znaczny. Teraz tylko pilnować go trzeba, żeby nie siadał na kolanach, na wygiętych stopach łatwo się mówi, a jak na to patrzą żłobkowe opiekunki - zagadka!
Jak Twój doktorat?
No i widzisz, tak to jest... lepiej nie chwalić! ;) Po 25 marca mam nadz, że będziemy wiedzieć co dalej robimy z bioderkami i czy teraz czy za jakiś czas. Lekarz twierdzi, że bez operacji panewki się nie obędzie.. A ten gips i szelki doprowadziły zwichnięcie i dyslokacje do stanu normalnego... No ale jest jeszcze panewka dysplastyczna, która sama z siebie się nie wyleczy.. ach no i tak się to ciągnie powoli.
Usuń'Miło', że ludzie na ulicy komentują, co? Za J. w Polsce się oglądają, niektórzy nawet przystają pooglądać lepiej to homonto ;) Masakra, jakaś. Mam nadz ze to się jakoś unormuje ze stópkami Małego, choć na tym się nie znam...kurcze skąd to takie coś się robi...
A mój doktorat się pisze. Powoli do przodu..;)
Powodzenia. Trzymam kciuki.Moc buziaczków i uścisków.
OdpowiedzUsuńDziękujemy!!! Cmok!
Usuńbyle do wiosny... wszystko będzie dobrze!
OdpowiedzUsuńPS a dzieci i ich niesamowita zdolność przystosowywania się do warunków, choćby były ograniczające... dzieci mają moc! i niech jej nie tracą :)
byle, byle!! Oj mają moc niewiarygodną (i energię, czasem nie wiadomo skąd!!)Buźka!
UsuńW takim razie byle do wiosny!
OdpowiedzUsuńCiezko mi sobie wyobrazic przez co Jagoda musiala przejsc...wiem tylko, ze moj Szkrab ma niecale 21 miesiecy i wiem, ze sporo musialo sil musialo Was to kosztowac.
Trzymam kciuki aby wszystko bylo ok!
A Jagodowa minka na drugim zdjeciu po prostu boska :)
Dzięki Zizi!! No było z tym trochę nerwów i emocji, wiadomo. Zwłaszcza, że ja pracuje, a tu trzeba było w domu zostać.. ale wszystko się dobrze poukładało. Teraz mam nadz że już będzie łatwiej. Pozdrawiam!
UsuńJako fanka Jagódki i jej rozbrajającej radości życia, która wprost bije ze zdjęć, zaklinam, żeby dobrze było! ooo, kciuki nawet trzymam! widać?:)
OdpowiedzUsuńWiosna tuż, tuż!
Obcesowość i bezduszność mądrych głów niech was omija szerokim łukiem! a kyyysz!
Marluuuu, Ty to umiesz człowieka na duchu podnieść... Jak zaklinaczka! Dzięki. Widzę i czuje jak trzymasz kciuki. Buzia wielka!Cmok!
UsuńJaka cudna i dzielna Jagódka. A lekarzom tego typu mówimy "spadaj" ;) Mocno trzymamy kciuki!
OdpowiedzUsuńZajrzałam raz, drugi i zaglądać będę:)Słońca Wam życzę,śliczną masz córeczkę:)
OdpowiedzUsuńOj, kochana! Współczuję tylu stresów, ale cudownie, że wszystko idzie ku lepszemu. A lekarze są różni: okrągli i podłużni. Trzeba - najlepiej - poważne lub niepokojące objawy konsultować z innymi. Tak to już jest...
OdpowiedzUsuńA Jagódka jest dzielna i przyjmuje wszystko bohatersko, bo wiesz... chyba wszystkie Jagódki są takie;) Twarde babki!
Jeszcze wrócę na moment do Twojego posta, choć już komentowałam, bo wczoraj odebrałam niepokojący telefon od koleżanki, która obserwuje, że z jej synkiem ( rok i 3 miesiące) dzieje się coś dziwnego. Chodzi, ale nóżki, tzn stopy mocno zakręcają mu do środka, w efekcie obecnie potyka się o własne stopy i pada:( Rehabilitantka twierdzi, że to może być problem z bioderkami właśnie. Poleciłam koleżance, żeby przed wizytą u ortopedy przeczytała Twój post, i może rozszerzyła swoją wiedzę o możliwości działania w tym zakresie, więc dziękuję, że się z nami dzielisz swoim życiem. To bardzo cenne no i może pomóc:)
OdpowiedzUsuńCałuję:**
ooj mam nadz że szybko uda się rozwiązać problem u Twojej koleżanki.. Stópki do środka, to może być to o czym pisze Lucy (Kids&Co) pare komentarzy wyżej. Jagula stópek nie skręcała raczej. Jakby co to piszcie, gdyby to jednak bioderka były. Trzymam kciuki!! I dziękuje za miłe słowa ;)
Usuń