Holenderska służba zdrowia nawet służbą nie powinna się nazywać.
Nigdy nie spotkałam się z tak nieprzychylnymi lekarzami, obojętnymi i powiem wprost głupimi.
Mam na myśli lekarza domowego (huisarts), do którego się przynależy, a lekarz ten zaraz za tytułem dr powinien mieć dopisek GURU.
Odkąd przekroczysz próg Jego gabinetu, Twój los w Jego rękach...
Lekarzy specjalistów aż boję się bliżej poznać... choć i w tym zakresie pewne doświadczenie (niestety) mam...
Ale nie będzie o mnie. Będzie o Jagodzie.
WRZESIEŃ 2012
Robimy kawę rano, jak zwykle w kafeterce. Ja nalewam wody, Jagula wsypuje i ugniata...
Stojąc na krzesełku w kuchni. Nagle kot nasz łobuziak zaczyna się do niej przymilać.
Mała stanęła na jednej nodze i straciła równowagę, zawinęła sie i paskudnie upadła na podłogę, prostu w kocie żarełko...
Płacz u Jagody. U matki zawał.
Nagle patrzę, jeny!... Policzek rozryty, rana głęboka, otwarta... dziwnie nie krwawi.
Słabo mi się zrobiło, bo same w domu, S. właśnie nad ranem wyjechał do Finlandii na 2 tygodnie...
Latam po mieszkaniu, wymachując rękami i serio przez chwilę zupełnie nie wiem co robić.
Szybki telefon do huisarts. Szybkie tłumaczenia. Szybka wizyta.
Pan doktor z hollywoodzkim uśmiechem (sztucznym jak to tylko Holender umie) wita z wyciągniętą ręką.
Po kilku formalnych uśmieszkach, zajrzeniu w rankę, zaczyna swoje pierdzielenie
-Czuje się Pani winna?
-?? - (zwykłam mówić, nic mnie już w tym kraju nie zdziwi, a jednak wciąż mnie dziwi) -
no tak, trochę... no bo jednak obok niej stałam.. a to chwila była, no i to krzesło popsute, z ostrym kawałkiem... no moja, w sumie nasza wina, to krzesło dawno na śmietniku powinno być..
-Ee niech Pani da spokój i wogóle co ja tu mogę pomóc
-Chciałam, żeby Pan zerknął, czy szyć nie trzeba, bo głębokie to rozcięcie
(jak na moje laickie oko, zawsze ale to zawsze trzeba się tłumaczyć!)
-Ale jakie głębokie! To tylko starcie naskórka! Do wesela się zagoi, a i jak to młodzież teraz mówi 'Shit happens', no 'Shit happens', takie rzeczy przy dzieciach to normalka... hahaha
Tu nie umiem opisać miny naszego doktora. Mina z rodzaju, jestem wszechwiedzący... a Ty Polko z tego katolickiego, biednego kraju, już odpuść sobie to wymądrzanie...
Ach, nauczona doświadczeniem, wiem że trzeba ich cisnąć i być upierdliwym pacjentem, żeby uzyskać cokolwiek...
No to uzyskałam, ranę obejrzał, "shit happens" skwitował...
PAŹDZIERNIK 2012
Rana słabo się goi, jest małe zakażenie. Ropa, krew... kiepsko to wygląda.
Przypomnę, mówimy o policzku, to się na twarzy Jagodziny dzieje!
Okazuję się, że wewnątrz jest drzazga, nie jedna. Ale jedna jest duża... Ku..!!
Szlag mnie trafia i obijam się poraz kolejny bezsilnie o zimny system.
Po nieudanej próbie nacięcia, częściowo zagojonej, rany przez pana doktora domowego w końcu lądujemy w szpitalu, zajmie się tym specjalista chirurg plastyczny...
Ale, ale nie teraz! Gdzież tam! Nikt nie uznaje tego za emergency.... No jakie emergency, drzazga w policzku raptem 5 tygodniu już
... więc czekamy na zabieg w pełnym znieczuleniu, zaledwie trzy tygodnie.
Ręce opadają. Polski pediatra załamał się jak usłyszał historię policzka. Nastraszył konsekwencjami (drzazga bardzo blisko oczodołu).... Ach, brak mi słów.
LISTOPAD 2012
W czwartek byliśmy w szpitalu. Już po. Było dobrze. Jagoda dzielna i nawet dobrze znosi tego typu imprezy.
A we mnie tylko kołaczę się pytanie, co dalej, co będzie kolejnym razem.
Non stop słyszę różne, ale podobne historie. Służba zdrowia jest tu tragiczna...
Dobrze, że już niedługo wracamy do Polski. Mam nadzieje, że cali i zdrowi.
PS. Dodam tylko, żeby nie było. Warunki szpitalne, sprzęt, metody badawcze mają rewelacyjne.
Wiele rozwiązań, udogodnień jest o lata świetlne do przodu w porównaniu z polskimi realiami.
Ale niestety to wynik tylko i wyłącznie pieniędzy, których w polskiej służbie zdrowia brak.
Tutaj za to brak czegoś znacznie więcej... Napewno kompetencji lekarzy pierwszego kontaktu...
Uff, no i wylałam żale. Z góry przepraszam. Ale ręce opadają :(
Pozdrawiam! g.
Nie dziwi mnie Twoje zdenerwowanie, współczuje. Jagódka śliczna i dzielna. Życzę, aby policzek szybko się zagoił :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam na moje Candy :)
Dzielna bardzo, sporo szpitalnych sprawek już przeszła :(
UsuńTak, candy widziałam, super. Zaraz zaraz załatwię formalności ;)
Śliczna ta Twoja córcia! Taka kochana - i ma Elmo! Obiecałam sobie, że moja pociecha też obowiązkowo będzie miała Elmo - nie misia, króliczka ale właśnie tego czerwonego potworka! Zdrówka!
OdpowiedzUsuń;) Dziękuję w imieniu Ślicznej ;) No Elmo, uff, ile ona ma tych zwierzaków, I kocha je miłością bezgraniczną... He, misie i króliki też!
UsuńPo pierwsze - córcie masz przeuroczą, i te oczęta!!! Po drugie - nie jesteś osamotniona, taki system panuje w wielu krajach. Nie ma dzieci, ale przezywałam taki system na własnej skórze w Anglii, i tak samo jest i w Danii (tu gdzie teraz mieszkam). A po trzecie - niech córeczka wraca szybko do zdrowia! Ściskam, buziaki =)
OdpowiedzUsuńTak, te oczy... wiele ludzisk się zachwyca ;) No właśnie, właśnie.. słyszałam już pare mrożących krew w żyłach historii angielskich.. Nie wiem o co chodzi, czemu tak jest.
Usuńnawet mi nie przyszło do głowy, jak o ty zdarzeniu pierwszy raz pisałaś, że to mogło TYYYLE trwać, myślałam, że to sprawa ostatnich dni...podziwiam Cię za cierpliwość, podziwiam i już! A Jagódka jest supermenką :)
OdpowiedzUsuńtak, no nie pisałam wcześniej.. ale też długo w sumie nie wiedzieliśmy że coś się w rankę wbiło :( Uff, nie ma co podziwiać.. Holandia mnie hartuje każdego dnia. ALe Jaga to superpacjent jest ;)
UsuńMi też ręce opadły..no bo jak tak można....w głowie się nie mieści:(
OdpowiedzUsuńJagoda to istne cudo..śliczna jest...a buty ma kapitalne:)))
No tu się dzieją takie rzeczy, że głowa mała.. Oszczędziłam szczegółów jak wyglądała próba nacięcia przez lekarza rodzinnego...ach, szkoda gadac/
UsuńA buty taaa, Emel, Emel dziewczyno. Jak nie znasz to poznaj koniecznie. To już nasze drugie z tej firmy (mała, polska)
Oczy mam jak pięć złoty, ręce opadają! biedna Jagoda, dobrze, że w końcu zajął się wami ktoś kompetentny (mam nadzieję) i buzia będzie piękna (choć i tak jest piękna ;)) bez śladu po niefortunnym zdarzeniu. brrr. uściski.
OdpowiedzUsuńNie zazdroszczę, a może by tak zmienić rodzinnego, są ludzie i ludziska!
UsuńPozdrawiam
tak, chirurg robił wrażenie konretnego i mam nadz ze roboty nie spierdzielił, choć teraz dmucham na zimne już.
UsuńGosha- to już zmieniony. O poprzednich dwóch mogłabym już książkę pisać, mam bardzo złe doświadczenia po moich leczeniach...ach, już nawet innego nie szukaj. Wszyscy do jednego wora.
UsuńO matuś... Oby śliczny buziak Jagódki goił się szybko i pięknie i oby śladu nie było już wkrótce.
OdpowiedzUsuńDobrze, że o tym opowiedziałaś, taka historia może się kiedyś komuś mieszkającemu w Hola-Hola przydać. Choć pewnie ciężko Ci było o tym pisać nawet.
Buziaki dla Was!
oby, oby ślad jak najmniejszy był... Piszę, chyba głównie by sobie ulżyć. I by pokazać innym, że w Polsce naprawdę nie jest tak źle ;)
UsuńAż mnie zamroziło jak to czytałam. A jeszcze bardziej jak przeczytałam o reakcji "Super" lekarza:/ toż to jest skandal!!! :/ wrr...
OdpowiedzUsuńWażne, że wszystko dobrze się skończyło, że z dzielną pacjentką jest wszystko w porządku:) bo to najważniejsze!
Pozdrawiam serdecznie:*
Karola
no reakcja dr powalająca. Wciąż mu nie nagadałam (bo z choróbska głos straciłam)..ach. Ten Pan jest mistrzem takich dowcipnych komenatarzy, na granicy dobrego smaku, a w zasadzie dawno już poza granicą.. Dobrze że drzazga do naczyń nie doszła..
UsuńGosha jesteś niesamowicie silną kobietą :)
OdpowiedzUsuńPrzeżywasz tak trudne chwile i jeszcze dzielisz się tym z nami :)
To wymaga nie niezwykłego opanowania :)
Wiem co mówię, mam trzech nieobliczalnych Synów ;)
Pozdrawiam serdecznie Ciebie i Twoją Córaezkę :)
no nie wiem... ale dziękuje... Holandia hartuje, serio!
UsuńJak napisałam, to zrobiło mi się lepiej..Dziękuje!
Zdenerwowałam się. Idę sobie. Wrócę, jak ochłonę, bo widzę, że wszędzie rządzi przerost formy nad treścią (służbę zdrowia mam na myśli, a nie Ciebie, oczywiście)
OdpowiedzUsuńok, wróć! ;)
UsuńWróciłam na spokojnie. Mam uraz do dziecięcych łóżek szpitalnych. I do głupich lekarzy. I do podłych pielęgniarek.
UsuńMatka, stroisz córeczkę cudnie!
Gosha, masakra! Ale właśnie chciałam napisać, że Jagula to tam Hamerykę ma normalnie :) Nie martw się, ja stałam przy Wojciechowskim jak z całej siły (w ramach zapewne buntu dwulatka) walnął pierwszmi zębami w podłogę. No i dodam, że wiem co to matczyny zawał, jak zobaczyłam krew lejącą się z dziąseł i tylko modliłam się, żeby te zęby zostały na swoim miejscu - na razie odpukać tkwią.
OdpowiedzUsuńtaa, no Hameryka, żebyś wiedziała...
Usuńufff, no to też macie przeżycia, trzymam kciuki za zębole, zeby się trzymały ;) Buźka dla Wojciecha ;)
Brrr, ja bym chyba nie była tak dzielna jak Ty. Dobrze, że wszystko się dobrze skończyło. Myślę też, że duża w tym zasługa Elmo:))))
OdpowiedzUsuńNo rzeczywiście ręce opadają... :-(
OdpowiedzUsuńNie dziwię się, że miałaś dość...
Na służbę zdrowia trzeba mieć wiele siły i ... zdrowia, jak widać, nie tylko w Polsce....
A córcia jest przesłodka!!! :-)
Pozdrawiam cieplutko!
Dzielny dzidziol z dzielną mamą. Dobrze, że już po wszystkim.
OdpowiedzUsuńCoś obrzydliwego! Toż to nie człowiek, to wilk jakiś z tego lekarza!!! Zabiłabym, serio! :O
OdpowiedzUsuń