Od 10 lat na przełomie stycznia i lutego, Holandia, a dokładnie organizacja wspierająca holenderskie czytelnictwo (CPNB), wybiera książkę obrazkową roku- Prentenboek van het Jaar. By zachwycić i zaciekawić tych co czytać jeszcze nie umieją, co by szybko bakcyla czytelniczego załapali :) Książka roku, obok estetycznych ilustracji, musi opowiadać ciekawą historię, ale najważniejsze by wchodziła w interakcję z najmłodszym czytelnikiem! Wybrana książka, z tej okazji, wydawana jest w małym formacie i wraz z animacją na płycie DVD sprzedawana za jedyne 5 euro (nie 10-15, co jest standardową ceną za książki dziecięce :)
W tym roku laur zdobyła książeczka Catherine Rayner pod, mrożącym krew w żyłach, tytułem- 'KRRRR...OKODIL' (pisk przedszkolaków!!!)
Do rankingu top 10 roku 2014 zaliczono:
Właśnie trwają Narodowe Dni Czytania (De Nationale Voorleesdagen) i wszędzie króluje krokodyl. W przedszkolach, w bibliotekach, salkach zabaw, na witrynach księgarni i w domach. Istne szaleństwo! Odbywają się tzw. śniadania czytelnicze (voorleesontbijt), podczas których urzędnicy, politycy, rodzina królewska (księżna Laurentien na zdjęciu poniżej), celebryci i artyści mają 'odczyty' przed gronem najmłodszych czytelników.
Często na to nietypowe śniadanie obowiązuje strój iście śniadaniowy :)
Rodzice też mogą się zaangażować (tata Edwarda :)
I ubrać szlafroczki...
Wspaniała inicjatywa i do tego rozpowszechniona na cały kraj!
W przedszkolu Jagody co roku 'odczyty' i sporo zabaw kreatywnych w danym temacie (np. krokodyl z pudełek po jajkach i piosenki o gryzącym w pupę krokodylu :). W bibliotekach teatrzyk kukiełkowy wystawia historię krokodyla, wstęp gratis :)
Na koniec książeczki wybrane w ostatnich pięciu latach:
2013 / 2012 |
2011 |
2010 / 2009 |
O książce z 2012 roku 'Mama kwijt' pisałam już kiedyś TU na blogu.
Zapraszam na stronę De Nationale Voorleesdagen TU, dużo zdjęć i informacji. A jeśli poczuliście zew krokodyli zajrzyjcie na profil Dni Czytania na Pinterest, znajdziecie sporo krokodylich inspiracji :)
No i co? Fajna sprawa? Można by się zainspirować i rozpowszechniać takie wydarzenie? Bo przecież w Polsce również wybierana jest Książka Roku. Tak, tak, od 25 lat, przez Polską Sekcję IBBY. Ale mam wrażenie, że wiedzą o tym tylko wydawcy, księgarnie czy książkowi zapaleńcy... Niedawno sama nie wiedziałam. Tymczasem niemal każdy złapany na ulicy holenderski przedszkolak na pytanie o Prentenboek 2014 krzyknie radośnie - Krrrr...okodil!
Nie mówiąc już o rodzicach, im krokodyle śnią się po nocach :)
Nie mówiąc już o rodzicach, im krokodyle śnią się po nocach :)
g.
Świetna inicjatywa. Powinniśmy brać przykład.
OdpowiedzUsuńJestem zachwycona!!!!
OdpowiedzUsuńświetna sprawa!
OdpowiedzUsuńGenialne....czyli można:))))
OdpowiedzUsuńbardzo, bardzo fajna sprawa :)
OdpowiedzUsuńWitam. Zapraszam do powstającego spisu blogów. spisiocenablogow.blogspot.com
OdpowiedzUsuńFantastyczne, fantastyczne! Robię ponekąd lewą nogą w tym biznesie :) więc napomknę, że w Polsce podobne imprezy (czy ogólnie promocja czytelnictwa wśród najmłodszych, co, na marginesie, należy do najprostrzych działań promocji czytelnictwa; trudniej zdecydowanie jest wśród młodzieży i dorosłych) się odbywają, a jakże, ale są istotne różnice, "dzięki" którym nic o tym nie wiadomo: po pierwsze, w Holandii ma to ogólnokrajowy zasięg - w Polsce, każda instytucja "robi" to na własną rękę - więc są np. biblioteki, w których pracownikom się nie chce, są takie, w których ludzię chcą i to robią - tylko im słabo wychodzi, bo mają za mało know-how i są takie, w których robi się to naprawdę dobrze, ale zasięg mają baaaardzo lokalny. Wielkość Polski wpływa na niekorzyść w porównaniu z Holandią, trudniej (i drożej) jest zorganizować porządną kampanię. Asia wspomniała o IBBY - i rzeczywiście, jest, działa, polska edycja wybiera i promuje niezłą literaturę - tylko to jest trochę kółko wzajemnej adoracji, bardzo zaknięte i raczej nie współpracujące na dużą skalę z instytucjami takimi jak przedszkokla, klubiki, świetlice, biblioteki, czy nawet księgarnie - to raczej te instytucje muszą "zabiegać" o współpracę albo promować IBBY własnym sumptem. I stąd się bierze fakt, że właściwie kto wie jaka książka została nagrodzona? Jeśli specjalnie się nie pofatyguję i nie sprawdzę, to się nie dowiem. Natomiast przechodząc obok empiku dowiem się, jaka książka zwyciężyła u nich w rankingu bestsellerów i... ręce opadają. "Violetta. Sekretnik" - czyli coś z gatunku BravoGirl w twardej okładce. To jest nieco błędne koło - takie rzeczy zyskują uznanie, bo się sprzedają, bo zyskują uznanie, bo się sprzedają... Ciągle jedną nogą tkwimy (na szczęście powoli z tego wychodzimy) w galopującym kapitaliźmie, liczy się szybki zysk i nic poza tym - ludzie najczęściej, jeśli już w ogóle kupują książki, to w... supermarketach. Moja mama czasami mnie pyta skąd biorę pomysły na dobre książki - oprócz fachowych periodyków (Nowe Książki, na przykład), kluczem do trafnego wyboru jest odpowiednie wydawnictwo; są takie specjalizujące się w dobrej literaturze dla dzieci, są takie, które wydają po prostu wyłącznie dobre książki - dobrze jest trochę się poorientować, skoro nie mamy takich wypasionych Nationale Voorleesdagen :) Ale mam nadzieję, że będzie coraz lepiej - bo nieprawdą jest, że nie ma wydawanych dobrych książek w Polsce! (chociaż ciągle czekam na przekład "Where the Wild Things Are" Sendaka)
OdpowiedzUsuń