Naprawdę długo myślałam, że Ten Dzień nigdy nie nadejdzie. Przez ostatnie tygodnie miałam wrażenie, że prędzej jakiś koniec świata, meteoryt czy jakaś inna katastrofa się pojawi... Zagryzając tysięczną tabliczkę czekolady made by Albert Heijn zaczęłam wątpić, czy w ogóle istnieje jeszcze życie 'po', po obronie doktoratu, rzecz jasna...
Papierki, formalności, terminy. Długie tygodnie, które zleciały w zastraszającym tempie, z początków lata wprost w głęboką jesień. Niedospane noce i koszmary. Mieszkanie zasypane publikacjami, Jagoda zasypana żelkami... Książka z drukarni dotarła z kilkudniowym opóźnieniem, jaki to był stres! Ale też jakie emocje, rozpakować i wziąć na ręce to drugie i tak wyczekiwane dziecko. I zobaczyć, że wyszło tak jak chciałam, jak sobie wymarzyłam. Trochę z pstryczkiem w nos dla Szanownego Grona i Najjaśniejszej Eminencji. No i dzień obrony, nie do opisania, 1 listopada w Trójce muzyka nastrojowa, deszcz i mocny jesienny wiatr. W ostatniej chwili zrezygnowałam z pomysłu jechania na obronę rowerem...
By nie przedłużać zostawiam Was z garstką zdjęć.
Dodam tylko, że rysunek Sulfolobusa z okładki, zrobiła Jagódka w pewien czerwcowy Mama Dag, wzorując się na zdjęciu z mikroskopu elektronowego :) I tak powstał najpiękniejszy Sulfolobus jakiego kiedykolwiek widziałam! A cały projekt okładki to zasługa Kasi, czyli Bebeluszka. Już Ona wie, żem Jej fanką na wieki!
Cała uroczystość obrony odbywa się według ściśle określonych zasad. Najpierw do auli wchodzi komisja profesorów, wszyscy obecni wstają. Po chwili Mistrz Ceremonii wprowadza 'skazańca' w obstawie dwóch świadków (tzw. paranimf), po serii oficjalnych ukłonów czas zasiąść do stoliczka. Tak zaczyna się 45 minutowe show. Wszystko na wdechu...
Komisja kontroli gier i zakładów. Stolik na lewo...
Stolik na prawo...
Gdy czas dobiega końca, Mistrz Ceremonii powraca do auli, po cichu otwiera wielkie drzwi i kończy obronę stuknięciem laski oraz okrzykiem "Hora finita!". Przerywa dosłownie wpół zdania. I tu następuje wydech.
Koniec. Finito. Obronionam!!!!!!
Dziękuje raz jeszcze za doping, wsparcie i ogrom życzliwości z Waszej strony. I za cierpliwość, bo blog musiał na trochę przycichnąć. Ogarnę się troszku i wracam najszybciej jak się da.
Buziaki,
Dr g. :)
Gratuuuuuulacje!!!! Teraz odpoczywaj! Ja takie słowa usłyszaąlm i uznałam za najlepsze życzenia! Odpoczywaj!! i ciesz się!
OdpowiedzUsuńDziekuje! I wlasnie taki jest plan- odpoczuwac (choc narazie troche nie wychodzi :):):)
UsuńBrawo!!! Serdecznie gratuluje ;*
OdpowiedzUsuńDzięki Kropko!
UsuńGratuluję :)
OdpowiedzUsuń:) dziekuje
UsuńGratuluję :) Okładka jedyna w swoim rodzaju :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam tą okładkę :) Dzięki Lasche!
UsuńGratulacje ogromniaste!!!
OdpowiedzUsuńDzięki Aga!
UsuńGratulacje! Jaka sala, jaka oprawa! Moja obrona odbywała się w zwykłej sali wykładowej, przy czym ja całą obronę (przez cały ten stres nie wiem ile to trwało - godzinę czy więcej?) stałam ;-) Bakteria na okładce - piękna! Ale właściwie, na okładce czego? dysertacji czy autoreferatu? Mam wrażenie, że u nas to by wywołało skandal, hihi
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i jeszcze gratuluję!
Dziękuje! Tak, holenderskie obrony wyglądają trochę inaczej. Och, na stojąco, ale to takie emocje, że pewnie nie robi różnicy. Miałaś prezentacje? Tu jest bez prezentacji, siadasz i wpadasz w wir pytań :) A okładka, jest okładką doktoratu, tzw. tezy, czyli dysertacji (tak myślę, szczerze nie znam polskich określeń :). Cały doktorat drukuje się w formie książki, składa się z kilku rozdziałów pracy naukowej, zwykle opublikowanych w czasopismach naukowych, wstępu- który akurat u mnie też jest opublikowany w formie review, oraz podsumowania w 3 językach. Plus podziękowania itd. Z okładką jest zupełna dowolność, nie ma żadnych zasad, więc bywają cuda :) Moja jest dosyć oryginalna, bo mało naukowa.. Skandalu nie było :) Kilka mies przed obroną, rozdaję się pracę dla recenzentów i wygląda ona wtedy tak jak na drugim zdjęciu, w rękach Jagody. Dziękuje raz jeszcze i Tobie również gratuluje! :)
UsuńTak, ja miałam prezentację, potem recenzenci (2) odczytali recenzje, ja na nie odpowiedziałam, potem były pytania z sali od członków Rady Wydziału, potem zostałam z sali wyproszona z resztą gości, a Rada Wydziału głosowała nad wynikiem, potem ogłoszenie wyników - voila ;-) Dawno już to było, bo w 2006 roku, ale pamięć wciąż żywa.
UsuńJa moją pracę dr wydrukowałam w 6 egzemplarzach - 2 dla recenzentów, 1 dla promotora, 1 do biblioteki, 1 do KBN i 1 dla mnie, ale oprócz tego przygotowywałam małą książeczkę - skrót czyli autoreferat, dla wszystkich członków Rady Wydziału. Ale okładka była super standardowa - a patrząc na Twoją - żałuję ;-) Pozdrawiam i czekam na częstsze posty!
O tak, myślę, że też będę długo pamiętać wraz ze szczegółami :) Duże emocje temu towarzyszą. Tezę trza było rozdać komisji i wszystkim ludziom z grupy, daję się też kilka kopii do biblioteki, do sekretariatu, do różnych biurokracyjnych wydziałów :) Ale że jest to druk jak wydanie zwykłej książki, nakład jest minimum 100 sztuk (jeśli się nie mylę, ja ostatecznie zrobiłam 150 kopii, zostało mi ok. 30 sztuk). Ściskam ciepło!
UsuńCudownie! Gratulacje!!!!!
OdpowiedzUsuńOkladka wymiata- brawo dla Jagodki!
No to teraz nogi w gore i luzzzzz blueees ;)
Pd Kiedy wracacie do PL?
Dzięki Zizi! Do Polski jak tylko ogarniemy remonty, a dopiero zaczynamy, więc termin chwilowo nieokreślony..
UsuńGratulacje serdeczne!!! To teraz pora na kolejną porcję twórczości, którą mam nadzieję, będzie można też tu pooglądać :)
OdpowiedzUsuńA a propos tej fajowej okładki - były o nią jakieś pytania? :)
Dziękuje!! I ja mam nadzięje na jakąś inną wenę twórczą :) Nie, żadnych pytań o okładkę :) Choć liczyłam po cichu, pare komplementów w trakcie obrony apropos oryginalności okładki, ale pytania jednak były naukowe :)
Usuńja już zapoznanam, ale po raz kolejny składam wielkie gratulejszyn
OdpowiedzUsuńJasne Lu, muszę się jeszcze trochę nachwalić :) Rozumiesz :)
Usuńgratulacje raz jeszcze!!!!!!
OdpowiedzUsuńDzięuje!
UsuńDoktorat winni przyznac juz za sama okladke. Ktos mial jeszcze potrzebe zagladac do srodka? :-)))
OdpowiedzUsuńBRAWA I OWACJE NA STOJACO! :*/kaczka
Hii, no mieli, mieli. Choć pytania poszły w kierunku wykresu i zdjęć ze str. 70, co niektórzy śmiali się, że książka mogłaby się tylko z tej strony składać :) Dziękuje Kaczko! Buziak!
UsuńPS Bebe... ja tez na wieki! :-)/kaczka
OdpowiedzUsuńInaczej być nie może. Wielka Bebe!
UsuńPani Dohtór! Gratulacje!!! :) To było pewne, że żaden ponury profesorek Ci nie podskoczy i będziesz mogła z dumą pokazać światu tego sulf... no to piękne kosmate coś, co narysowała Jagoda ;D
OdpowiedzUsuńWielkie gratulacje, jestem z Ciebie dumna i, kurde belek, jakaś łezka w kąciku oka mi się plącze :)))
oo piękne kosmate! Hii, Fuu! Dzięki, dzięki wielkie! :)
UsuńWspaniale! Świetnie ,ze to już za Tobą! wypoczywaj teraz i wracaj do nas! Jeszcze raz- gratuluję!
OdpowiedzUsuńOgromniaste gratulacje :) To musiało być niezłe przeżycie. Taka sala, tylu ludzi. Wow :)
OdpowiedzUsuńJeszcze raz gratuluję :) wracaj teraz do żywych :) pozdrowionka
OdpowiedzUsuńWieeeelkie gratulacje!
OdpowiedzUsuń:)
Odpoczywaj! :)
Ależ wiadomość! Gratulacje! :)))
OdpowiedzUsuńGratulacje! Dla Ciebie, ale i dla ekipy grafika&projekt okładki - wyszło PRZEPIĘKNIE! :)
OdpowiedzUsuńAAAAAA!!!!! Prosto z lotniska wpadam tu poczytać, jakie wieści, jakie wieści, i czy można puścić już te kciuki!!!!! Gratulacje Doktorze!!!! Uhuhuhuhuhu!! Witam po tej stronie życia :D Tak się cieszę, że wszystko się powiodło. Mimo wszelkich górek i pagórków. I że pan Zdzisiu od druku dał radę. Wyszło bosko. Napisałaś i wydałaś książkę (tu zielenieję z zazdrości - aż sama zapragnęłam podobnie dla mojego naukowego dziecka). A teraz futrem do góry, odpoczywaj i broń się przed podoktorską czarną dziurą. Dumnam bardzo! Fanfary! Fanfary! p.s. Nie wiem od czego te pudełka z Julkami, ale wiem, że chcę!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie Panią Doktor :)))
OdpowiedzUsuńGratuluje po stokroć :)
O Kurcze!!!
OdpowiedzUsuńGratuluję i podziwiam!
piękna okładka. Gratuluje!
OdpowiedzUsuń