W poniedziałek dojazd do pracy zajął mi ledwo godzinę, połowe drogi przebijałam się przez zaspy NA rowerze, kolejną połowę przebijałam się przez zaspy Z rowerem... Chodziłam po ulicach i jeździłam chodnikami, istne wariactwo...
Jedyne moje przemyślenia na ten temat to, że najgorsza pod śniegiem jest kostka brukowa, ta bordowa, gdy nigdy nie wiesz kiedy tylne koło rowerka Ci ucieknie... No i to że można jechać i się wciąż do siebie uśmiechać mimo warunków pogodowych. Ale jakby mi ktoś kilka lat temu powiedział, że będę po takim śniegu całe miasto na rowerze przejeżdżać, to bym nie uwierzyła. Ha i jeszcze dziecko do przedszkola tym rowerem zawiozłam.
Ale wczoraj już poszło gładko. Do pracy dotarłam w niecałe 45 minut. I byłam przed 9, i zdążyłam zaprezentować gronu szanownemu moje wyniki ;) No wszystko według planu...
... do czasu.
Po pracy kupiłam sanki, o bo jak taki śnieg a my bez sanek. Nie ma lekko, wielki karton (wiedzieliście, że są drewniane sanki składane? Ja się wczoraj dowiedziałam;), trochę ciężki... ale co tam, hop na rower i jadę... Jadę, jadę no i już nie jadę. Złapałam gumę, flak na tylnym kole. Koniec jazdy, matka przedobrzyła...
Podpinam rower do latarni w mieście i biegnę łapać jedyny autobus, który do żlobka dojedzie. Spóźnia się, oczywiście! ale co tam... Jestem chwilę przed 18 w przedszkolu, ładuję się z tym kartonem, rozkładam i oznajmiam zdziwionym paniom, że ja te sanki składam tu i teraz, bo nie mam jak z dzieckiem do domu się dostać... Miny kobiet bezcenne, ale na koniec nawet drzwi nam potrzymały! ;)
I hurraaa jedziemy....
Uff, ja koń pociągowy!
Jagoda po chwili marudzi, wogóle marudzi... Padam wieczorem ze zmęczenia. A rano gdy otwieram oczy z wielkiem szerokim uśmiechem wita mnie Pani Ospa. Przyszła nieproszona, ale chyba wyczuła ten armageddon.
To jak S., może już wrócisz do nas??
byle do weekendu,
ściskam
g. (matka waleczna)
Szalona kobieta z Ciebie :))))))
OdpowiedzUsuńFajnie z tymi sankami, pojęcia nie miałam, że są takie składane :)
Wiem, że Pani Ospa średnio się wszystkim uśmiecha, ale im wcześniej tym lepiej... ponoć...
Walczcie dziewczyny!
Ha, to szaleństwo to jedyny sposób na przetrwanie ;)) Z tym składaniem sanek to fantastyczny pomysł, szybko, łatwo i mało miejsca zajmuje.. Tak z ospą żartów nie ma ale im szybciej tym lepiej, tak sobie teraz mówie ;)
UsuńPierwszy raz słyszę o sankach składanych ;)
OdpowiedzUsuńojj Pani Ospy to ja nie lubię przeszłam ją gdy byłam w 21 tyg ciąży leżąc sama na sali. 7 dni 24 na 24 z własnymi myślami i ze swędzącymi kropeczkami.
Masakra ......
Z postu wynika , że jesteś bardzo pozytywną i zwariowaną osobą :)
świetnie się czyta Twojego bloga
pozdrawiam cieplutko
Ojoj w ciąży z ospą to niefajnie...ach. No Jagula właśnie też zaczyna się drapać i woła, że stopa jej się zepsuła, bo boli i swędzi ;)) No jakoś przetrzymamy.
UsuńDziękuje za miłe słowa! ;) Odrazu chce mi się pisać więcej ;)Ściskam!
No jak ospa, to masz więcej czasu na duperelki, dziecka chyba samego w domu nie zamkniesz? Jak widzisz nie ma tego złego... a i Myska już wspominała, że im wcześniej, tym lepiej.
OdpowiedzUsuńUkładałam kiedyś puzzle w autobusie, ale sanek nigdy.
Lucy, jeśli pytasz czy my tu praktykujemy zamykanie w domach, to nie.. ale ale. Ospa zdiagnozowana przez telefon przez pania z recepcji (nie ma potrzeba widziec sie z lekarzem w takiej sytuacji ;) z zaleceniem, ze jak krostki będą suche już można do przedszkola wracać ;)NIe wiem, może w Polsce też tak jest?
UsuńNiee, nie, te sanki to w przedszkolu składałam, w salce Jagody i w przedsionku, a w smietniku im zostawiłam gigantyczne opakowanie po sankach. Matka Polka potrafi ;)
Jakbyś śmietnik wyniosła w pudle po sankach, to byś dopiero na prawdziwą Polkę zasłużyła ;p
UsuńW Pl jest raczej tendencja do trzymania jak najdłużej dziecka z domu - trochę z rodzicielskiego lenistwa i chęci urwania się z pracy, ale też, o zgrozo, bo lekarze nie wiedzą, jaki jest okres zarażania. Spotkałam się z tak różnymi opiniami, że się zastanawiam, jakie oni juniwersytety kończyli, bo że na piątkach nie to pewne
No nie - szacun dla Pani Matki Szalonej - dostajesz tytuł Stycznia na pewno :)
OdpowiedzUsuńSzaleńczo dziękuje!! ;))
UsuńO ja, ospa. No to jesteście załatwione. Podobne z ospą na dwór wyjść nie można. Nie wiem jak tam u Was z tym jest.
OdpowiedzUsuńI ja za konika ostatnio robię - tylko na jednych sankach dwie ciągnę :) Pozdrawiamy i walczcie z tą ospą.
Właśnie też tak rano pomyśłałam, no to klops. O właśnie też nie wiem czy na dwór można, narazie gorączka wysoka więc się nie wybieramy. Przyjaciele nam paczki z zakupami donoszą ;) Pozdrawiam ciepłO!
Usuńhaha, kochana uśmiałam się! no powiem CI, że zazdroszczę Ci, ze jeździsz w zimie rowerkiem :) ja chciałam kupić sobie rower, taki babski z koszem i osłonką na tyle koło, ale skońćzyło się na tym, że sprowadziłam moją starą, poczciwą kolarkę, i śmigam na niej - ale w śniegu nie ma szans. Już na deszczu wpadałam w poślizgi... a kierowcy w Polsce nie są łaskawi dla rowerzystów :) teraz wszędzie chodzę, ale lubię to i baaardzo się cieszę, jak mogę wyjść na śnieg :) już mi się gęba śmieje, bo zaraz idę na pocztę :)
OdpowiedzUsuńściskam
haa, odkąd zaczęłam jeździć na rowerze miejskim to nawet nie chce sobie przypominać jak to było na górski... och nie da się opisać różnicy w komforcie jazdy ;)) AA i ja śnieg lubię, ale na rowerze trochę mniej ;)Pozdrawiam!
UsuńSkładane sanki - szał :) Oh, czy ja mam wrażenie, czy w Holandii życie biegnie inaczej, ludzie mniej się przejmują i zajmują się rzeczami istotnymi? ;)
OdpowiedzUsuńFajny pomysł,nie? Ale widziałam na allegro też są składane do kupienia ;) A z Holandią masz rację. Gdy byłam tu poraz pierwszy na studiach strasznie mnie zauroczyło, że w weekend, w ciepły dzień można rano zobaczyć ludzi przed domami, na gankach, którzy niespiesznie piją kawę, śmieją się... wtedy też pomyslałam, że życie tu jest jakieś inne. O i zdecydowanie Holendrzy biorą rzeczy jakie są, bez dumania i wymyślania sobie problemó. Ale też sytuacja ich kraju całkiem mocno im to ułatwia.. Pozdrawiam ciepło!
UsuńAle historia :)
OdpowiedzUsuńO tym, że sanki są składane pierwsze słysze :)
Są są i w Polsce również! ;)
Usuńha, my też sobie takie składane kupiliśmy tylko z oparciem, więc w Polsce też takie cuda mamy :) Hanula uwielbia jeździć na nich. Trzymajcie się cieplutko i dużo zdrówka, oby ta ospa łagodnie przeszła , pozdrawiamy
OdpowiedzUsuńWłaśnie widziałam, sprawdzałam ceny na allegro, tak dla porównania. A oparcie chyba dokupimy (bo były, ale ja już bym nie dała rady tego na siebie rzucić ;)), pewnie będzie Jadze wygodzniej sie rozłożyć ;) Buzka dla Hanuli!
UsuńDzielna Matka! Order ze śniegu Ci zrobię ;D
OdpowiedzUsuńOby ospiszcze wredne jak najszybciej poszło precz.
P. S. Też mówimy Holahola ;D
A może puchar lodowy! ;)) Dziękujemy!
UsuńPS. No Fuu oczywiście, że to zapozyczenie z Twojego slownika! (w jakims komentarzu użyłaś, a ja się w Holahola zakochałam z miejsca;))
Teraz to się uśmiałam ;D Muszę o tym M. powiedzieć!
UsuńJakoś przegapiłam, że o tym już było ;))
Nie można wychodzić na dwór.Przeziębienie ospy to bardzo duże komplikacje, a Hanula na sankach jest szczęśliwa :)
OdpowiedzUsuńOk, to przesiedzimy póki S. nie wróci... Mam nadzieje, że dobrzy ludzie nam jeszcze prowiant doniosą, bo chleb już sie pomału kończy ;)
Usuńmatko! przez trzy dni miałam od firefoxa bana na wszystkie blogi, wracam- a tu takie rewelacje? no Gosia, dałaś czadu. te sanki, śnieżne przeprawy, a na koniec ospa... trzymaj się! a od S. to ci sie po powrocie należy co najmniej trzydniowe spa hahah:)
OdpowiedzUsuń