Szybka analiza nastapila dzis w drodze do pracy, po okropnym porannym deszczu, na zmoczonym rowerze...
Najpierw dlugo myslalam, ze kawa i tylko kawa! No ale slodycze, przeciez ja zyc bez nich nie potrafie...
No nic, cos mi sie w ciagu dnia nasunie, cos wybiore...
Ale przejezdzajac przez Noorderplantsoen park juz wiedzialam, ze ostatnio nie ma dla mnie wiekszego nalogu...
Zatrzymalam sie pod drzwiami do ''krolestwa'' i szybko telefonem pstryknelam fotke. Mamamini, ach!!! To second-hand wielobranzowy. Niestety rano byl jeszcze zamkniety, jak bede wracac bedzie juz nieczynny, szkoda bo w srodku jest nietypowy, zrobilabym fotke, moze innym razem.
To moj prawdziwy nalog, nie umiem przejsc kolo tych drzwi obojetnie...
A dla ciekawych co i jak, polecam niedawny post o polowaniu :)
Pozdrawiam, g.
Nie dziwię się, sama wpadłabym w taki nałóg ;)
OdpowiedzUsuńMnie przenieśli blisko pracy sklep z rzeczami do decu i scrapu. No i jak tu go obojętnie omiąć?';)
O rety, dobrze ze takiego choc nie mam w poblizu!
UsuńZa to Mamamini jedno mam po drodze do pracy, a druga filie zaraz kolo domu...uff, no nie da sie po prostu minac ;)
UsuńU kochana, dobrze że na mojej drodze nie ma tego miejsca ;) Zazdraszczam ;) ach!
OdpowiedzUsuńNo widzisz, mowilam to jest prawdziwy nalog!;)ach Ach!
UsuńCiekawa jestem co można tam kupić.....
OdpowiedzUsuńChyba nie sklamie jak powiem ze wszystko :))Pewnie jeszcze nieraz pokaze jakies lowy! wiec zapraszam
UsuńTu we Francji niestety takich second handow nie mogę znaleźć, a by przydał się i mnie ten nałóg. ;)
OdpowiedzUsuńAz sie wierzyc nie chce... musza gdzies byc!;)
Usuń